wtorek, 16 czerwca 2015

Szukajcie a (nie) znajdziecie.

Mówili zdaj maturę pójdziesz na studia. Mówili idź na studia, będzie praca. I co? I GÓWNO!
Osoby z mgr przed nazwiskiem, przynajmniej z dwoma fakultetami zarabiają mniej (o ile w ogóle mają pracę) niż osoby pracujące w dyskontach spożywczych. Absolutnie nie mamy tutaj na celu obrażania osób pracujących fizycznie, bo szanujemy ich (czasami bardziej niż niejednego "inteligenta" z kijem w tyłku)
Ale na pewno nie jeden z Was zna osobę, która z wyróżnieniem skończyła studia a zarabia 1,500zł na rękę. Na rozmowie kwalifikacyjnej była pewna swojej wiedzy i kompetencji a przerażało ją pytanie "ile chciałaby Pani/Pan zarabiać?". Bo jak odpowiem, że 2tysiaki to na bank znajdzie się ktoś, kto będzie zapierdalał za tysiaka i mnie wygryzie (i nie ważne, że jest to osoba, która zapomniała do czego służy to okrągłe coś na szyi).
Nie myślcie sobie o nas, że jesteśmy rozgoryczonymi i rozhisteryzowanymi bezrobotnymi, bo wcale tak nie jest. Mamy pracę W ZAWODZIE, która daje nam wiele satysfakcji i radości, ale o wiele za mało środków na konto.
Wysłałyśmy wiele CV, przeszłyśmy wiele rozmów kwalifikacyjnych, wyrobiłyśmy kilka etatów na WOLONTARIACIE [a jak przyszło prosić o pracę, bo nie mogłyśmy patrzeć na gzik i suche pyry to pojawił się kolejny wolontariusz na nasze miejsce, który był PRACOWNIKIEM MIESIĄCA (czyt. Człowiek żyjący satysfakcją z pracy i powietrzem, bo na dojazdy musi dokładać z własnej kieszeni, ze stawek dziennych żywieniowych)].
Po wielu miesiącach czekania, życia na rachunek konkubenta/ męża/ tudzież innego kochanka nadszedł ten oczekiwany moment: "Pani Maniuro, jesteśmy z Pani bardzo zadowoleni, czy zechciałaby Pani z nami pracować?" I tym oto sposobem jesteśmy szczęśliwymi NIEBEZROBOTNYMI. Mamy bilety miesięczne, od czasu do czasu zatankowane auta, co prawda przed imprezami nadal pijemy w domu, bo taniej, ale za to stać nas na kebab na mieście. Przy każdym końcu miesiąca gdy całe w nerwach logujemy się na swoje konto (jak to dobrze, że konto darmowe) czujemy dreszcz emocji i niepokoju a nóż widelec szef w przypływie gorączki dał nam podwyżkę lub pani w księgowości się pomyliła. Zawsze jest to samo, ani zeta więcej!!!!! Zastanawiamy się czy nie lepiej wyszłybyśmy żyjąc z zasiłku dla bezrobotnych, wszak nie musiałybyśmy zapieprzać 8 godzin dziennie, nie przynosiłybyśmy stresu do domu i włosów nie musiałybyśmy farbować, bo pojawia się coraz więcej siwych.
I tak oto wygląda nasze zderzenie z szarą rzeczywistością dorosłego życia.
Ciekawe jesteśmy jakie wy macie zdanie/ doświadczenie związane z życiem zawodowym w dzisiejszym życiu.


Spokojnego (choć pochmurnego w Poznaniu) popołudnia życzymy!

Ch. i Mm.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz