Mówili zdaj maturę pójdziesz na
studia. Mówili idź na studia, będzie praca. I co? I GÓWNO!
Osoby z mgr przed nazwiskiem,
przynajmniej z dwoma fakultetami zarabiają mniej (o ile w ogóle mają
pracę) niż osoby pracujące w dyskontach spożywczych. Absolutnie
nie mamy tutaj na celu obrażania osób pracujących fizycznie, bo
szanujemy ich (czasami bardziej niż niejednego "inteligenta"
z kijem w tyłku)
Ale na pewno nie jeden z Was zna osobę,
która z wyróżnieniem skończyła studia a zarabia 1,500zł na
rękę. Na rozmowie kwalifikacyjnej była pewna swojej wiedzy i
kompetencji a przerażało ją pytanie "ile chciałaby Pani/Pan
zarabiać?". Bo jak odpowiem, że 2tysiaki to na bank znajdzie
się ktoś, kto będzie zapierdalał za tysiaka i mnie wygryzie (i
nie ważne, że jest to osoba, która zapomniała do czego służy to
okrągłe coś na szyi).
Nie myślcie sobie o nas, że jesteśmy
rozgoryczonymi i rozhisteryzowanymi bezrobotnymi, bo wcale tak nie
jest. Mamy pracę W ZAWODZIE, która daje nam wiele satysfakcji i
radości, ale o wiele za mało środków na konto.
Wysłałyśmy wiele CV, przeszłyśmy
wiele rozmów kwalifikacyjnych, wyrobiłyśmy kilka etatów na
WOLONTARIACIE [a jak przyszło prosić o pracę, bo nie mogłyśmy
patrzeć na gzik i suche pyry to pojawił się kolejny wolontariusz
na nasze miejsce, który był PRACOWNIKIEM MIESIĄCA (czyt. Człowiek
żyjący satysfakcją z pracy i powietrzem, bo na dojazdy musi
dokładać z własnej kieszeni, ze stawek dziennych żywieniowych)].
Po wielu miesiącach czekania, życia
na rachunek konkubenta/ męża/ tudzież innego kochanka nadszedł
ten oczekiwany moment: "Pani Maniuro, jesteśmy z Pani bardzo
zadowoleni, czy zechciałaby Pani z nami pracować?" I tym oto
sposobem jesteśmy szczęśliwymi NIEBEZROBOTNYMI. Mamy bilety
miesięczne, od czasu do czasu zatankowane auta, co prawda przed
imprezami nadal pijemy w domu, bo taniej, ale za to stać nas na
kebab na mieście. Przy każdym końcu miesiąca gdy całe w nerwach
logujemy się na swoje konto (jak to dobrze, że konto darmowe)
czujemy dreszcz emocji i niepokoju a nóż widelec szef w przypływie
gorączki dał nam podwyżkę lub pani w księgowości się pomyliła.
Zawsze jest to samo, ani zeta więcej!!!!! Zastanawiamy się czy nie
lepiej wyszłybyśmy żyjąc z zasiłku dla bezrobotnych, wszak nie
musiałybyśmy zapieprzać 8 godzin dziennie, nie przynosiłybyśmy
stresu do domu i włosów nie musiałybyśmy farbować, bo pojawia
się coraz więcej siwych.
I tak oto wygląda nasze zderzenie z
szarą rzeczywistością dorosłego życia.
Ciekawe jesteśmy jakie wy macie
zdanie/ doświadczenie związane z życiem zawodowym w dzisiejszym
życiu.
Spokojnego (choć pochmurnego w
Poznaniu) popołudnia życzymy!
Ch. i Mm.
Ch. i Mm.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz