niedziela, 29 listopada 2015

Trochę Kultury- Opera Nabucco

Czas na kolejny cykl:) skoro mamy nasz "Miejski Pierdolnik Komunikacyjny" w odcinkach to i na naszym blogu zagości na stałe "Trochę Kultury". Tutaj będziemy opisywać imprezy kulturalne w naszym mieście, które miałyśmy okazję na własne oczy zobaczyć,

Już od ładnych kilku lat mieszkam w Poznaniu a jeszcze nigdy nie byłam na oparze w Poznańskim Teatrze Wielkim. Więc gdy koleżanka zaproponowała wspólne wyjście na operę Nabucco pomyślałam czemu nie? Bilety ogarnięte, trzeba się przygotować na emocjonalne doznania. Dobrze byłoby wiedzieć o czym dana sztukę będzie opowiadać. Niestety na stronie niczego konkretnego się w opisie nie dowiedziałam. Oczywiście wyszło, że nie czytam wszystkiego od dechy do dechy bo dopiero na widowni zorientowałam się, że opera będzie po włosku 2,40godz! Co prawda nad sceną wisiał telebim(?) z polskim tłumaczeniem, ale od niego tylko nabawiłam się bólu karku a co za tym idzie bólu głowy...
Absolutnie to nie mój świat, nie moja bajka. Jeden utwór piany przez 10 min, Nie wiadomo o co chodzi, kto co mówi do kogo. Oczywiście widać było masę przygotowań, piękna scenografia, wielu aktorów na scenie. Jedyne pozytywne zaskoczenie to żywy koń:)  Wjechał na nim główny bohater, zwierzątko miało absolutny luz, nie przejmowało się aktorami, widownią, i całym tym hałasem. W sumie orkiestra też dawała radę,nie mogłam się powstrzymać i zrobiłam u foto :) Po występie napisałam smsa do Blubry Ch. "strasznie się cieszę, że nie było Ciebie tam ze mną. Nie byłoby mocy która powstrzymałabym nie od wybuchu śmiechu na widok Twoich min:)"
















Bardzo się cieszę, że wybrałam się na operę. Teraz już wiem, że ten rodzaj kultury zdecydowanie mi nie leży.

Mm.

środa, 25 listopada 2015

czwartek w Papierówce

Fakt jest taki, że ostatnio nie miałyśmy czasu aby się często widywać ale jak już dochodzi do spotkań to wybieramy nowe miejsca tak abyśmy mogły się podzielić z Wami naszymi spostrzeżeniami, uwagami i wspomnieniami.
Zasada jest taka: jedna wyszukuje 3 nowe restauracje/kawiarnie a druga musi podać numerek od 1 do 3 i tak zapada decyzja gdzie coś zjemy i przy okazji przegadamy kilka godzin.

Tym razem padło na Papierówkę. Nazwa chyba miała pasować do adresu: ul Zielona :)

No cóż, może podłoże pod naszymi nogami przed wejściem nie zachwyciło, ale za to środek tak. pięknie dobrane kolory, wszystko ze sobą współgrało. Łazienka w jasnym drewnie.
Zasiadamy do wolnego stolika. przeglądamy menu, które w każdym dniu jest inne. Tym razem postawiłyśmy na cycki ptaków :) Blubra Ch. pierś z kaczki Bubra Mm. pierś z kurczaka.
Jedzenie cudowne! porcja idealna, kompozycja spójna. 









P.S. póki  co jesteśmy przeszczęśliwe ponieważ trafiamy na same fajne kanapki i niesamowitym  menu. Już w kolejce stoją kolejne do opisania;)

Mm.

poniedziałek, 16 listopada 2015

Randka w Pekinie

Nastał ten piękny dzień, gdy partner mój oznajmił mi, że zabiera mnie na kolacje....WOW! No to cóż... oprócz tego, że spędzimy trochę czasu razem, jest okazja do tego, by odkryć kolejny punkt na maniurowej mapie gastronomicznej:)
I tak oto, więc.....skusiliśmy się na stary dobry PEKIN:) Naprawdę DOBRY!:) Wystrój ciut banalny, aczkolwiek ma to swój urok. Szatnia przy wejściu, z Panią, która odbiera i odwiesza kurtki - pełna klasa:) Obsługa bardzo miła i życzliwa, a jedzonko.... Mhmm.... podane błyskawicznie, praktycznie z tempem ichniego metra i przepyszne! Ceny baaardzo przyzwoite! Polecamy zarówno dania główne jak i desery!:) Pychotka!






 
Ps. smak pączków ryżowych w sezamie z sosem karmelowym (ostatnia fotka) śni się do dziś...!!!!


Ch.
 


czwartek, 12 listopada 2015

Święto Niepodległości w Starcie

Wczoraj święto narodowe. Ale dla Poznaniaków też (a może przede wszystkim) święto Świętego Marcina :)
Co nam się z tym świętem kojarzy? Oczywiście gęsina oraz cudowne rogale świętomarcińskie!
Poszperałam trochę na fb w poszukiwaniu nowej knajpy i zainteresował mnie Start.
Zatem lecimy na obiad! Wchodzimy do środka...no cóż środek nie powala jakoś wyglądem, surowe wnętrze, krzesło każde z innej parafii. Natomiast fajnie,że kuchnia jest odkryta i widać pracę kucharzy. Wszystkie stoliki zajęte, na szczęście jeden był wolny jakby czekał na nas. Kelner od razu zapowiedział, że gęsiny już nie ma. Trochę słabo zważywszy, że była godz 15:30 (pora obiadowa) a zachęcali właśnie do tego dania. No nic zamówiliśmy:Policzki wieprzowe, puree ziemniaczane z kapustą i fasolą oraz sos musztardowo-chrzanowy plus paelle z kurczakiem.
Na zamówienie czekaliśmy ponad 40min ale na szczęście było warto! Jedzenie cudowne!!! wszystko do siebie pięknie pasowało.
Praktycznie z dwóch stron okna robią za ścianę.Gdy zaczynało się ściemniać dla mnie w knajpie trochę za ciemno (dlatego zdjęcia potraw troszkę ciemne- nie chciałam robić z lampą) i lampki na stolikach chyba nie są dobrym rozwiązaniem.
Dla mnie przeogromny plus, że do knajpy można wchodzić z psami:) jest  nawet dla nich kącik z miską oraz zabawkami. Tylko,że ja osobiście jak wchodzę ze swoim psem to go PILNUJĘ czytaj: siedzi cały czas na moich kolanach tudzież na krześle obok i zachowuje się jak maskotka- czyli leży i pachnie:). Osobiście nie spodobała mi się jedna sytuacja- przyszła grupka ludzi z psem. Piesek chodził sobie po całej knajpie, pod naszym stołem też wylądował. W pewnym momencie do stolika właścicieli czworonoga podszedł kucharz i bardzo grzecznie i z uśmiechem na twarzy poprosił ich żeby pilnowali psa bo wszedł im na kuchnię! Mój komentarz jest zbędny. Oczywiście tutaj nie mam pretensji do obsługi knajpy tylko do właścicieli psa.

Tak czy owak polecam ze względu na bardzooo dobre jedzenie!











na deser oczywiście nie mogło w domku zabraknąć rogalika :)


Mm.

sobota, 7 listopada 2015

Czy ja przespałam kilka tygodni!?

7 listopad. Co prawda troszkę kropi i jeszcze szaro na dworze,ale na moim termometrze jest 13 stopni NA PLUSIE! Postanowiłam posprzątać autko oczywiście w cienkiej jesiennej kurtce,żeby się nie zapocić. Autko ogarnięte więc czas na sobotnie zakupy spożywce. Wjeżdżam  do biedronki a tam:

Zachodzę do jysk'a poszukać nowej poduszki a tam od drzwi witają mnie Mikołaje, renifery, elfy w czapkach i ich cały sprzęt z Laponii...

No to czas do domu! Tam przecież jeszcze mam świeczniki-dynie, nietoperze, sztuczną pajęczynę i inne gadżety, które kojarzą mi się z halloween.

Siadam wygodnie na kanapie, odpalam tv a tam o zgrozo! reklama t- mobile z Mikołajami i różową ciężarówką! Ale na łopatki rozłożyło mnie co innego... TVN postanowił dzisiaj wieczorem puścić Listy do M.!!! No ja pie****ę... Kocham ten film. uwielbiam go oglądać kilka dni przed Wigilią. Uważam, że każdy po obejrzeniu jego ma swoje wewnętrzne rozmyślania. Już nie mogę się doczekać drugiej części (która niestety będzie w kinach już od 13.11. Kuźwa a czemu nie np 6.12!? )
Wrrr!!!!
Ja rozumiem, że z chwilą gdy wracamy 1/2 listopada z cmentarzy już się zaczyna szał świąteczny. Ale czy na pewno odliczanie czasu do nich tak nas cieszy gdy na dworze (nie wspominam już, że nie ma śniegu) jest tak ciepło i typowo jesiennie?  Gdzie my wszyscy tak się spieszymy? Dla mnie to jest jakaś absolutna porażka....Zaczynam się zastanawiać, czy po sylwestrze nie zaatakują mnie z wystaw sklepowych pisanki, kurczaczki i baranki...


Mm.

czwartek, 5 listopada 2015

Gdy jedna z najprostszych życiowych czynności staje się barierą nie do przeskoczenia......:)

Siku!!! Wrr....zimno, zimno,a do biura daleko, no cóż.... muszę się wysikać w jakiejś instytucji publicznej! A, że pracę mam jaką mam, krążę po całym Poznaniu to toalety publiczne mam obcykane:)
 I tak jestem sobie w dzielnicy Jeżyce, wchodzę do INSTYTUCJI PUBLICZNEJ (w razie czego jak ktoś mi zwróci uwagę, że korzystam z toalety, powiem, że przecież przyszłam załatwić ważną sprawę). Nie ma kolejki, toaleta damska namierzona, wchodzę, zapalam światło.... i.......... zobaczcie sami na zdjęciach! 


Chyba z 4 razy przeczytałam co mam zrobić, musiałam przemyśleć to, przeanalizować no i co..... no i na końcu złapałam przepis i wysikałam się jak zawsze "na Małysza" (pozycja półstojąca, broń Boże nie dotykać klapy) nie korzystając z tej super ekstra ochronnej folii, bo sprawa mnie przerosła, tym bardziej, że napisane nie było co później z tą folią zrobić;D 
 
Ps. sikajcie w domu!


Ch.


poniedziałek, 2 listopada 2015

wspomnienia obiadku w Mare Nostrum

no i mamy listopad:) piękny, ciepły, słoneczny, kolorowy. Taka jesień może być aż do 24 grudnia ( no może niech ten śnieg spadnie już tydzień przed świętami:) ).
Powoli staniemy się znawcami i odkrywcami fajowych nowych miejsc w Poznaniu.
Dzisiaj przyszedł czas na opisanie pewnej wildeckiej restauracji.
Mare Nostrum knajpka z włoskim jedzeniem, karta bardzo skromna ale to dla mnie ogromny plus- mam poczucie, że produkty są świeże, kucharz wkłada w swoje dania całe serce. Środek bardzo ładny, ogródek klimatyczny.
Obsługa kelnerska 10/10! Pan był bardzo przejęty swoją rolą, wszystko było idealne, dyskretnie zerkał czy przystawka została zjedzona, po niej podawał dania główne. Gdy płaciłam za danie przez otwarte drzwi do kuchni zobaczyłam, że suszy się makaron na drewnianych kijkach (tak jak robiła to kiedyś moja babcia). Bardzo miło mi się zrobiło gdy czekałam na rachunek i kucharz sam się zapytał czy jedzenie smakowało.
W żołądku wylądowało:
-sałatka caprese
-tagiatelle z owocami morza i parmezanem
-pizza salame funghi
gratis na przywitanie talerzyk z szynką, oliwkami, papryczkami i pieczywkiem









Trzymam za Was kciuki!

Mm.